Przestań tu ziom palić głupa życia swego nikt jeszcze sam nie oszukał jadę pod ten bit, a Ty prawdy tu szukaj po to jest ta nuta, sama nie urodzi się waluta (2x)
Ludzi dziwi, że życia nie uczą w TV Zamiast szukać szczęścia, szukają alibi Ani chybi, kolejny życia kibic Kolejny, co chciałby sukces osiągnąć na migi (wiesz) I tak to mija, a jak w sumie nijak Życie to choroba, co najszybciej zabija znów W płuco, szyja i tak po staremu Nie ma tego złego, czego przyjąć bym dziś nie mógł Brak tlenu, brak powietrza Atmosfera wciąż się zagęszcza, robi się ciemniejsza Nie trza tu tych elementów przewietrzam Swój świat z tych pacjentów, co nie chcą go ulepszać Popatrz, nie przestaje kręcić się kula Chcesz mieć, to bierz, nie ma sensu zamulać Wszystko, co wielkie, urodziło się w bólach Przestań się w końcu rozczulać, ziom, ej
Od rana do rana serce daje rytm i jak gdyby nigdy nic Wchodzimy na szczyt, nie zostaje nikt Z rana rozpoczynana walkę o byt Taktowana z płyt, wchodzę na ten bit, pomaga mi spryt To litry potu, bo ni ma antidotum, co umili mi czas lotu Patrz, kto tu ma taki flow, oto Fokus, czyli Fo Po chwili zczaili to czemu odbili od kotów Koniec 8 mili, yo Przestań, ten stan to błogostan Chcesz to go dostań też wierz w siebie, sobą pozostań Chcesz to leż za mamy kesz, ja mówię powstań Wierz w co chcesz, bo droga do tego jest prosta My mamy rozmach, rymy, co sieją postrach Patrzymy w otchłań i czekamy, co nam los da Wiesz, robimy sos na tym, co kochamy Poznaj mnie po grze dobrze, nie po pogłoskach w postach
Przestań tu ziom palić głupa życia swego nikt jeszcze sam nie oszukał jadę pod ten bit, a Ty prawdy tu szukaj po to jest ta nuta, sama nie urodzi się waluta (2x)
Wolisz gorzkiej prawdy? Czy słodkie kłamstewka Co przeżyłeś oraz doświadczyłeś to rozgrzewka Na tym co przede mną skupia myśli jak soczewka Więc nie nagram drugiej pierwszej płyty PFK, olewka Teraz piszę, słyszę okolice I nie liczę, że przejdę przez życia picem Nieraz piszę w głupich poglądach Nie kwiczę, ale ćwiczę, jak się z nich wyplątać Mamy nadzieję, a to już coś Mamy marzenia, jest ich ogrom Mamy siebie i jest z nami ktoś Razem możemy zrobić pogrom Znamy kierunek i mamy moc, dzięki niej ciśniemy pod prąd Dopóty, dopóki nie mamy dość, brniemy, gdzie inni nie dotrą My znamy tą ułomność, do powolnej autodestrukcji zdolność My mamy tą wolność, a to przytomnej decyzji dowolność
Wolna wola, wybierz sobie jedną z dróg Jedni lubią zapach forsy, inni własnych stóp Jedni wiją sobie gniazdko, inni kopią grób Twoja rzecz, rób jak chcesz, działaj teraz i tu Jeśli nie rozumiesz tego, to nie rozumiesz nic ( tak ) Siedzisz znów przed kompem zawieszony jak Vista Świat, to nie łódź, która czeka tam, gdzie przystań Zapierdala tak, że aż kurzą się łożyska Liczy się prestiż, zostać na powierzchni Wiesz mi, ludzie wciąż bywają niebezpieczni Ci zbyt stateczni, dawno odpadli Dobry wieczór w miejscu, w którym rządzi Darwin Zimne Bacardi, sobowtórki Barbie Życie karmi fantazjami jak z Narnii