Gdy odejmę parę lat od dziś Widzę ją jak po mieście śmiga z nim Co ta za jebany klaun Regularnie ją lał Przy facetach gasł jak stary znicz Powiedziałem: On nie zmieni się już Weź mnie, na co ci ten buc Lecz olała z razu mnie Tamten nagle szepnął: Cześć Zostawił z dzieckiem, inną okłada gdzieś
Urszula, Urszula, Urszula, Ula, Ula
Gdy przestawię w dacie kilka cyfr Widzę ją jak gitary trzyma gryf I chłopak jej wrażliwy też Teksty i wiersze pisał jej Tak parę wiosen stygł jej bunt(?) Ją swędział portfel, jego duch Nie grają już razem na prywatkach Ona używa słów typu accountka Całkiem chłop się zeźlił Wszak to dla niej w tej poezji Jak tak nagle bez niej? Halina mówi: Sczeźnij
Halina, Halina, Halina Halina, Halina Tak jest Halina Ula, Halina i ta trzecia
Raz, dwa, trzy Cztery, pięć, sześć Może znajdzie się i dziesięć, ta A ta trzecia (zajebista dupa to)
Aldona, ano dla mnie dalsza znajoma Ale mam zioma, który Aldonę zna dekadę ponad Ona w głowie ma jedną melodię Staje na wadze ciągle, chyba myli ją z podium Wypatrzy choćby gram tłuszczu Jakby groziła kara za posiadanie tego kruszcu Z własną wagą walkę toczy Zapomina, dla facetów liczą się oczy To jak się nosi i czego jest fanką A nie parę kilo w tą czy w tamtą Wiec rzęsa do góry, odkorkuj szminkę Głośny nie tańczy, lecz operuje syntkiem Wszystko to dla was forma ukłonu Choć w głowie miewacie zderzacze Hadronów Łobuzy, dziś wam dobrze życzę Magda, Lucyna, Jagoda, Beatrycze Nie jeden przez was na stryczek Ale wciąż you're my bitches :)