Siedem pięć kilo wagi, pytają skąd ta ksywa No bywa, widocznie ktoś was tu wykiwał. Kto? Bez wskazywania palcem i wyciągania blach Jak nie ja, to kto? Jak nie Ty, to pewnie ja. Pierdolę krople na szybach, bo to za mało, by popływać, Pierdolę czerwony dywan i te Canony na statywach. No bo dziś mam swoją jazdę i chcę tu znaleźć ten złoty środek, Jak zrobić coś dobrego bez odkładania rzeczy na potem? I nie chcę zwrotek, choć wierzę w sny, obcy mi Ily Jack, Choć wierzę w ludzi, zacząłem, choć muszę dalej biec. Ty daj mi sens, spakujmy plecak, wypierdolę alko, Poszukam alternatyw, by tu nie skończyć z siną japą. Pamiętasz respirator? Chyba to było gdzieś w rodzinie, Ktoś spłonął, ktoś skończył kurwa gdzieś na melinie. Choć nie po winie, słyszysz? Spacer po linie to jest. I jeśli mamy zginąć, to tylko w opcji we dwoje.
I jeśli mamy zginąć, to tylko w opcji we dwoje. I jeśli mamy zginąć, to tylko w opcji we dwoje. I jeśli mamy zginąć, to tylko w opcji we dwoje. I jeśli mamy zginąć, to tylko w opcji we dwoje.
To był szósty dzień jak oglądałem NBA i zarywałem noce, A praca? Nie miałem, he. I wstawałem o 16, i znów było ciemno, co, I unikałem światła, jak nie wiem, Pattison Tylko dom, cztery ściany, w środku smutek i czekałem na zbawienie, Żeby ktoś przyszedł – kopnął w dupę, nie. I siódmy dzień, to nie sen, dzwoni ktoś tam, I koniec końców wyszło, że to naprawdę spoko opcja, Więc w poniedziałek, piątek, sobota - żaden hardcore Wiec przerzucałem pierwszy, drugi, trzecie, czwarty karton, Z myślą o tym, że może się pojawią kiedyś, No i kupię sobie je za pół pensji, a nie na kredyt. O, god damn, przecież to tylko buty, Dla mnie dreams come on true, w sufitach kawałek duszy. I potem mnie zwolnili, widzisz, spacer po linie to jest, I jeśli mamy zginąć, to tylko w opcji we dwoje.
I jeśli mamy zginąć, to tylko w opcji we dwoje. I jeśli mamy zginąć, to tylko w opcji we dwoje. I jeśli mamy zginąć, to tylko w opcji we dwoje. I jeśli mamy zginąć, to tylko w opcji we dwoje.