Polskie Radio > Trójka>Historia pewnej płyty>Maanam być dobrze
Maanam być dobrze Trójka 17.10.2013 – Nic nie jest stałe. Nie warto ślepo się przywiązywać, bo rozstania są bardzo bolesne – mówi Marcin Ciempiel, gitarzysta basowy, który w swojej długiej karierze współpracował m.in. z Oddziałem Zamkniętym, Maanamem, Tiltem, ale także grupami Apteka, One Million Bulgarians czy Wilki. Maanam być dobrze (Historia pewnej płyty / Trójka) Maanam być dobrze Opole, czerwiec 1984 roku. Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu (KFPP Opole). Członkowie zespołu Oddział Zamknięty w przerwie koncertu, od lewej: Krzysztof Zawadka (gitara), Wojciech Łuczaj-Pogorzelski (gitara, współzałożyciel OZ), Marcin Ciempiel (gitara basowa), foto: PAP/Wojciech Kryński Jego przygoda z muzyką rozpoczęła się w podstawówce, kiedy trafił do chóru "Lutnia". Choć nauczyciele proponowali, by poszedł do szkoły muzycznej, rodzice oczekiwali, że syn zdobędzie konkretny zawód. Marcin Ciempiel wybrał więc warszawskie Technikum Elektroniczne im. gen. Zajączka. – Tam spotkałem pana Mariana, który był instruktorem w kółku muzycznym. Nauczył mnie pierwszych dyskotekowych numerów: Eruption "One Way Ticket", coś z Boney M – śmieje się rozmówca Anny Gacek.
Potem przyszedł czas na odkrywanie rocka. – Zaczęło się od "Atom Heart Mother" Floydów, później były wszystkie płyty Zeppelinów, w międzyczasie albumy Purpli, no i Black Sabbath. Następnie przyszła fascynacja art rockiem: Yes, Emerson Lake & Palmer i oczywiście Rush. Chciałem być jak Geddy Lee, który gra na basie i śpiewa – mówi bohater audycji "Historia pewnej płyty", wspominając swój pierwszy zespół XXCS, założony z kolegami ze szkoły.
– Potem już poleciało ostro: wystąpiliśmy w Jarocinie, mieliśmy menedżera ze stołecznej Estrady, zaczęliśmy jeździć w okolicach Warszawy i grać koncerty w domach kultury. Podczas jednego z takich występów podszedł do mnie Wojciech Łuczaj-Pogorzelski z Oddziału Zamkniętego i złożył mi propozycję nie do odrzucenia – zapytał, czy nie chciałbym dołączyć do jego zespołu. Z Oddziałem Zamkniętym zagrałem ok. 200 koncertów, przez rok miałem super szkołę rock'n'rolla. Byłem bardzo młodym człowiekiem, zachowywałem się trochę jak kosmita, z dnia na dzień stałem się rozpoznawalny – wspomina Marcin Ciempiel.
Kolejną grupą, do której trafił młody muzyk, był Maanam. – Marek Jackowski postanowił stworzyć nowy skład, dostałem się do niego – mówi basista i opowiada, jak z Maanamem odwiedził Skandynawię, pojechał w 30-dniową trasa po RFN. – Tam zobaczyłem, co to znaczy profesjonalny, światowy sposób pracy i koncertowania. Mieliśmy całą ekipę, ktoś nosił i podawał nam na scenie gitary. Zupełnie inna jakość, aparatura, akustyk, menedżer trasy... Jak mawiał Marek Jackowski, Maanam być dobrze – śmieje się Marcin Ciempiel i zaznacza, że od lidera grupy nauczył się tworzenia "muzyki duszy". – Marek zawsze był mistykiem, zawsze miał wizję – dodaje. Miejscem, wokół którego ogniskowała się aktywność ówczesnej sceny rockowej w stolicy, był klub Remont. Tam też powstała kolejna grupa z Marcinem Cie