1147 Rok gorącego, długiego lata Wojną znaczył swój ślad Połabskie krainy pustosząc Na Wagrii zaborców padł Śmierć i zniszczenie im niosąc
Na zawsze nieujarzmieni Wierni dla swoich korzeni
Przez wiec wybrany ostatni władyka Nim wróg uderzył, uprzedził atak Psów chrześcijańskich gromady pierzchnęły By z pogromu ocalić swą głowę Niemieckie osady jak chwast spłonęły Słowiańskiej ziemi niosąc odnowę
Zwartym frontem jak wilki ukryci Jednością silni choć zewsząd wrogowie Nieśmiertelną chwałą w pamięci wyryci Przeciw krzyżom stanęli jak dawniej ojcowie Na zew szaleńczy frankijskiego opata Trzy armie ruszyły jak grom daleki Lądem i morzem wlokła się krucjata Wśród bagien i bezdroży krwi spłynęły rzeki
Swą liczbą w pychę obrośli choć nieudolni Odeszli znękani najeźdzcy krzyżowi Z wiarą rodzimą Obodrzyce zostali wolni Za wodza i zwycięstwo cześć dając Świętowitowi