Pamiętaj walka nigdy nie jest przegrana Tylko idioci myślą, że padniesz na kolana Przed nimi ich potęgą wyrażona w słowach Bo kiedy pomyślisz, to będą żałować
Manipulacji, które przyniosły poniżenie Zabójczy stres, a w podłogę spojrzenie Znam dobrze wiesz, ale czas się obudzić Zwrócić się do przyjaciół, a ignorować ludzi
Co chcą tylko i wyłącznie odbić się na twoich plecach No co za heca, naprawdę nie polecam Techniki przypisywania obcej tożsamości I nie pozwól sobie wmówić, że nie masz przyszłości
Bo jutro będzie zawsze niezależnie od pogody Od pieniędzy, od pracy, od szkoły czy od mody Każdy z nas wyrządza szkody, to jest normalny stan Najważniejsze, żebyś nigdy nie musiał iść sam
Jest nas niewielu, musimy się trzymać razem Prosto do celu, a wrogów się wymaże Na zawsze z głowy, jebana przeklęta kasta Ich znikniecie doda barw ulicom tego miasta
Czas krzyknąć basta, koniec tych chorych zabaw Gdzie nie twoje słowa do ust ci się ciągle wkłada I będę gadał aż mnie nie zabierze ziemia To jest Twój dzień, a świat to Twoja scena
Jesteśmy sobie potrzebni Popatrz na ten wściekły brud Proszę ze mną biegnij Zobaczyć czy dla nas istnieje Bóg
A kiedy mnie już zabraknie To prowadź te walkę, bo miało być tak Że, kiedy mnie już nie będzie To od ciebie usłyszy o nas cały świat
Doprowadzili do tego Że czas zamknąć drzwi i wyrzucić klucz Powrót? Nie ma do czego To czysta nienawiść, krystaliczny bunt
I znowu wiesz, wracamy na pole bitwy Opętane rozkazy, gorące modlitwy Prześladowania, groźby przez całą dobę No, a kiedy ostatnio czuliście swobodę?
I wiatr na plecach zamiast oczu wrednych kurew Dopadnij szmatę tak i wywierć we łbie dziurę Bo tam diabeł właśnie siedzi, uczuciami grał Pozwalano mu bredzić, po to żebyś się bał
Mądrość skał, które stały tu przez wieki Potężny las i tak błękitne rzeki Cudowne góry i pachnąca pusta łąka Nie bój się ten skurwiel nawet nie wie jak wyglądasz
Chroń swoja czaszkę, zasłaniaj się łokciami Nie pozwól wejść do środka, wyproś tych drani Proszą się sami w tobie już się skończyły Pokłady cierpliwości możesz przestać być miły
Kopcie mogiły zbiorcze tak będzie prościej Radośnie przyjmujemy to, że będzie o nas głośniej Eksplozja zabiera ze sobą wielkie domy Zanim zaczęli, to tlił kurwa się tylko płomyk
Powiedz będzie Ci smutno, kiedy uda się strzelić? Poniżyć tych skurwieli, by mogli docenić Twoją wielką wartość, może to nie jest sposób Ale trudno już znaleźć wyjście z tego chaosu
Robaki chcą wpełznąć pod skórę Bez cienia wahania możesz zdeptać im ryj Nie przejmuj się tym w ogóle Po prostu zapomnij, posprzątaj i wyjdź
A kiedy mnie już zabraknie To prowadź te walkę, bo miało być tak Że, kiedy mnie już nie będzie To od ciebie usłyszy o nas cały świat