Tam na polu stoi krowa, cierpi, bo jest pełna mleka Biegnie do niej Maciejowa, drogą jedzie dyskoteka Jadą, jadą chłopcy, chłopcy-radarowcy Niebieska czapeczka przy boku pałeczka
Życie takie zna przypadki: jadą sobie za rogatki Staną sobie gdzieś w szuwarach, w płocie dziura, jakaś szpara Licznik już notuje, wszystko rejestruje Wszelkie przekroczenia, czeka na jelenia
Jechał sobie raz księgowy, robotnikom wiózł wypłatę Chociaż w pracy był wzorowy, to przekroczył małym fiatem Już go mają chłopcy, chłopcy-radarowcy Więc zapłacił trzysta, bo to był artysta
Jechał sobie powiem szczerze, poborowy na rowerze Mijał lasy, czarne chmury, jechał szybko było z góry Za zakrętem stali, rower mu zabrali Chłopcy już się cieszą, żołnierz idzie pieszo
Jechał sobie od Dąbrowy młody śliczny dzielnicowy Na motorze w dezabilu, na wycieczkę po cywilu Też go mają chłopcy, chłopcy-radarowcy Dostrzegli go z dala, zapłacił górala
A gdy już się zmierzchać miało, to się wtedy okazało Że to nie są milicjanci, że to byli przebierańcy Czas już jest na finał, pointa się zaczyna: Coraz więcej przebierańców, coraz trudniej o oryginał