Jeszcze sobie kusztyka melodyjka walczyka, stary walczyk nie rzuca już cienia. Jeszcze krąży trzy po trzy, zapomniany, najsłodszy i do tańca zaprasza wspomnienia.
Z niepamięci wywleka wspomnienia i przyzywa z daleka wspomnienia, i ten żal, co się żalić nie umie, i uśmiechy, niczyje wspomnienia, z niepamięci wysnute wspomnienia i tę różę, co żyje zasuszona w błękitnym albumie.
Nie wracajcie walczyki w tę stronę, pa ra ra ram, pa ra ra ram, pa ra ra ram. Te powroty, walczyki spóźnione na co nam?
Puste lustra zgubiły odbicie, pośród mgły, ślepej mgły. Na co jeszcze walczyki liczycie? Raz, dwa, trzy...
Walc nie słucha mnie wcale, strojny w szale-woale i powtarza wciąż prośbę swą rzewną i nie zraża się niczym, do trzech razy walc liczy, aż się wreszcie doczeka na pewno.
Raz, dwa, trzy w dłoniach dłonie, raz, dwa, trzy i utonie, cały wieczór w walczyka kropelce. Raz, dwa, trzy i wystarczy, raz, dwa, trzy dla nas dwojga ten walczyk, ten walczyk, w jego rytmie chce znowu bić serce.
Nie chcę byście walczyki odeszły właśnie dziś pa ra ram, właśnie dziś. Po co wracać w czas dawno zamierzchły, dokąd iść? Na pękniętej kręcącej się płycie, nućcie nam, grajcie nam, zanim stamtąd walczyki wrócicie, tam, tam, tam...