Wiatr nad miastem chmury gna, Wiatr w białym obłoku dnia, Ach, nawet te drzewa tam, Patrz − to tylko wiatr… Wiatr, jak się sprzeciwić mu, Wiatr, czyżby mnie wołał ktoś, Tam, za białym oknem chmur, Tam, skąd przyjdzie noc.
Slyszę go wciąż − ach, nie mów nic − Cień jego rąk na liściach drży, Drzewa − to wiatr, ptaki − to wiatr, Zawsze jest tak, gdy wietrzne dni.
Nic już nie poradzisz tu, Niech już lepiej będzie tak, Ach, gdybyś zrozumieć mógł, Co szepce mi wiatr… Cóż jeszcze się zdarzyć ma, Nic oprócz zwyczajnych trosk, Wiatr nad miastem chmury gna, Tam, skąd przyjdzie noc… Tam, skąd przyjdzie noc… Tam, skąd przyjdzie noc…