Znów trzyma mnie poduszka, zaśliniona w dodatku Zwalam się z łóżka, nie ogar jak chuj Sam wiesz jak jest bratku To samo masz co rano Łączy ludzi trawa, dzieli ludzi siano Halo, halo? I znów dzwonię po wora Ostatnio paliłem wczoraj, więc najwyższa pora Szybciorem zgrzewam kora Bo głupio iść na trzeźwo po wora Gdy tak piękna pogoda na zewnątrz Słońce, chmurki, wiaterek i THC Chyba nic się nie stanie jak 3 dychy stracę, nie? Elo facet, pokaż co tam masz w pace Powącham, zobaczę, oj - chyba zapłacę Elo 4, 2, 0, trzy - zero twoje Dzieli nas kwadrans, a już cieszę jak pojeb Z bananem na ryju, kitram bakę w majty Wstępuje do sklepu po litr zimnej Fanty A jak mam już w tej grze wszystkie przydatne fanty To siadam w zaciszu i kręcę blanty, i kręcę blanty
[Ref.] Spalam blanta, myśleć zaczynam, pusta łepetyna wypełnia się w rymach Spalam blanta, mija chwila, czuję się wolny jak ptak i wolny jak ślimak
A w takich chwilach o wszystkim zapominam, Bo nabijam kija i zaczynam nawijać Kia zwija chłopaków za zwijanie batów, Ja bez tematu nie ponagrywałbym track'ów Jebać policyjnych katów, zwijam drugiego lolka, Spontan, tak samo powstaje każda zwrotka To ta ucieszona morda, cechuje mnie forma, Szara postać w za dużych portkach To na bit wbija z kąta, zwykłym bazgraniem w kartkę, Bo nie wpadłem posprzątać raczej wkurwić sąsiadkę Tworzę rap ten drugi rok raptem, a i tak każdy z was na ten rap ma chrapkę Więcej THC niż mózgu wypełnia ten pusty czerep, Lecz przydaje mi się beret, na nim nosze New Erę Z bata został filterek, na dzisiaj tyle, 3 dychy poszły z dymem Ale się upierdoliłem ziom, ale się upierdoliłem. Spalam blanta, spalam blanta.