Ciągnij, ciągnij, ciągnij, bo cię bat upomni, bosman na twych plecach wytnie wzór i choc zła pogoda, zdrowia ci nie szkoda, boś ty przecież nie lądowy szczur. Choc domu ci brakuje, a bosman batem szczuje to ciągnij, bo za burtą będziesz mókł
Jeszcze raz! (Z całych sił!) Z całych sił! (Jeszcze raz!) Jeszcze raz! Ciągnij bras! Z całych sił! (Jeszcze raz!) Jeszcze raz! (Z całych sił!) Z całych sił! Niech zatrzeszczy maszt.
W górę, w górę, w górę aż pod czarną chmurę. Marsle zwijac, bo je porwie sztorm. Choc kule gradu dają, a ręce odpadają i buja gorzej niż Przylądkiem Horn, to gnaj na górę żwawo, bo takie morza prawo, że jak nie pójdziesz poznasz morskie dno.
Jeszcze raz! (Z całych sił!) Z całych sił! (Jeszcze raz!) Jeszcze raz! W górę gnaj! Z całych sił! (Jeszcze raz!) Jeszcze raz! (Z całych sił!) Z całych sił! Wiatr na wantach gra.
Szoruj, szoruj, szoruj i nie trac humoru, pokład statku w porcie musi lśnic. Jeszcze wiatr powieje i zejdziesz na keję, w knajpie piwo z rumem będziesz pic. Jeszcze tylko chwile dzielą cię od miłej, jutro o podróży będziesz śnic.
Jeszcze raz! (Z całych sił!) Z całych sił! (Jeszcze raz!) Jeszcze raz! Pij do dna! Z całych sił! (Jeszcze raz!) Jeszcze raz! (Z całych sił!) Z całych sił! I do domu gnaj.