Nie odzywałem się przez tydzień i w Twoim głosie słyszę niemoc, Nie pytasz dokąd idę, ale wiem, że idziesz ze mną, Tam jutro spotkamy się na chwilę, na pewno Nie lubię kiedy pytasz czy przyjdę na trzeźwo. O mnie się nie martw, mama , o mnie się nie martw, Możesz modlić się za mnie, bo o resztę nie dbam znów, Ciężko wiesz jakoś przestać pluć na to całe życie i wyciągnąć z serca nóż Nie tak miało być wiesz, mama, znowu z rana padam na kolanach, Zamiast mieć plan, mam kaca i zamiar dziś znów się schlać jak szmata i nawiać stąd, Wczoraj znów szukałem śmierci na ulicach, ale nie martw się, nie pytaj, chyba śmierć nas unika Przyjdzie czas, wiary nie trać oddychaj, przeproszę Ciebie pierwszą gdy przegram, oddychaj.
Miałem odezwać się wczoraj, zrobię to jutro, Pewnie znów się spotkamy na schodach gdzieś przed szóstą, I tylko szkoda westchniesz, trudno, bo dziś twój syn nie jest sobą, chociaż wczoraj jeszcze czuł coś, i chyba radzę sobie nieźle, kilka płyt mam w dłoniach, na nich znajdziesz co jest we mnie, serce zimne, dłonie częściej się trzęsą, wiesz przez co, ale nic się nie odezwiesz, mama, trafie w hajs i kupie Ci kwiaty, kiedyś spijemy toast za te śmieszne plany i za to co jeszcze przed nami ale dziś już nie dzwoń, dziś zapijam pamięć ta..i tak dalej, już nie ma mnie jak dawniej i tak dalej, mam drzwi otwarte i wiem, że dam radę, przeproszę Ciebie obiecuje, jak tylko wpadnę.