Ref. Który to już rok się przesuwa w kalendarzu Zapierdala czas od melanżu do melanżu Każdego z nas zmienił czas nie od razu Jazda bez trzymanki pomimo zakazów x2
BONUS Gdy nie ma sielanki temperatura wzrasta Nocne razjy ostre są gorące w świetle miasta Coś kusi, w powietrzu wisi, porywa ludzi do tańca Ale gdzieś daleko od różańca Wieczorna balanga się przeradza w piekło z rajem Jeden najebany alkoholem, drugi hajem Albo tym i tym, razem wymiksowane Ty wiesz co jest grane jesteś swego losu panem Lubisz dobrą zabawę, tą poza prawem Tylko nie pomyl jej z całorocznym karnawałem Awantury krwawe plus dziewczyny rozebrane Wszystko się może zdarzyć jak w bani zamęt Kluby z użyciem wódy, mordercom nudy Melanż gruby, lecą kółka, lecą stówy Boruty, rozróby, w podświadomości rachuby Tak zwane moralniaki, powiązane z kacem, Który nie ma litości i nawet dwa dni jest leczony Bywają też przypadki, OIOM-y i zgony Czasem zabawa ta zbiera swe plony Czasem zabawa trwa cztery sezony
Ref. Który to już rok się przesuwa w kalendarzu Zapierdala czas od melanżu do melanżu Każdego z nas zmienił czas nie od razu Jazda bez trzymanki pomimo zakazów x2
MIXO Siemasz, jak się miewasz? M jak Melanż (SIEMA!) A jak alkoholizm, kiedy wątroba boli I powoli ciężkie kroki tri falują bloki drin nie pierwszy rok I na na na na fatamorgana, japa nachlana z rana Reanimowana grudą, walka z nudą, piwo z wódą Jack Gin paliwem, ile to już lat znowu chlasz, tą cytrynę Przyznałbym nagrodę, gdybym się nazywał Guinness W imię czego idziesz, w tango argentino W końcu żyjesz, pijesz przy barze z dziewczyną Jakie basta, blah, wzrasta libido zaraz ambaras I gibon! pyk toast z kobieciną no i pytasz ją o bletki Ona wyciąga z torebki, ale tabletki ekstazy Wczoraj żarła kwasy i to są hardkorowe czasy Szybkie tempo, mocne basy, koka z tacy, zapach kasy Agentury, dziwki, szmaty, aprobaty Na to nie ma cała hiphopowa scena ema Wena Ci wraca, praca co tam poczeka Nie narzekasz ile, ile to już lat trwa ta dyskoteka Nie wiesz kiedy przestać chlać, kurwa mać! (ni chuja) Jak automat walisz bombę i idziesz spać...
DAMIAN A melanż trwa, lecą kartki w kalendarzu Rozjebany hajs, leci piana na melanżu Leci giecik zawinięty w blecik Każdy wie OCB bez udziału osób trzecich Zawirowanie w bani, już najebani ostro Coś w nos ktoś znów poda tym koksom (ostro) Po bandzie, a nie prosto, zdrętwiały gardziel Mówię stop proszkom, poszło! Promile walą w dynie Najebane stany, rzeźnia jak w młynie Najebany lecę, czekam na browar w kolejce Albo wbijam się na siłę, kiedy widzę puste miejsce Łapie kwintesencje i lecę dalej w tany Klub cały lata, bas uderza o ściany W sam raz na te stany, kiedy zwichrowany bawię się W piątek najebany, patrzały jak przez mgłę Promile wchodzą w krew, lecz alkomat wchodzi w nawyk Nie raz zobaczysz mnie w jednym z klubów Warszawy Pod wpływem emocji i ostrej zaprawy Żyć to się bawić, inaczej nie da rady
Ref. Który to już rok się przesuwa w kalendarzu Zapierdala czas od melanżu do melanżu Każdego z nas zmienił czas nie od razu Jazda bez trzymanki pomimo zakazów x2
BRALAK 28 na karku, nie z warzywa mi na targu Prędzej spotkasz mnie przy barku