Nie ma tu mowy o snach Tysięcy zmęczonych dusz Gdy tylko liczy się znak od nieba Gdy ukrywane od lat W człowieku zło, gniew i strach Uwolni się wznosząc Ogień w niebo
Ktoś znów stał się dzisiaj jednym z nich Jak ma znieść w samodzielności strach? Ktoś znów chciał by księgi wiodły go Gdy już nie umiał myśleć sam
Znika stłamszona jaźń Słowa ciągną po schodach mrok Łykaj naiwną baśń Idź za nią po kroku krok
Najpierw zabijać się chce A później wnet szuka się Powodu bardziej odpowiedniego Niewinny tutaj jest Bóg Lecz tępy, zdziczały lud Co słucha najbardziej zdziczałego
Ktoś znów stał się dzisiaj jednym z nich Jak ma znieść w samodzielności strach? Ktoś znów chciał by księgi wiodły go Gdy już nie umiał myśleć sam
Znika stłamszona jaźń Słowa ciągną po schodach mrok Łykaj naiwną baśń Idź za nią po kroku krok
Znika stłamszona jaźń Słowa ciągną po schodach mrok Łykaj naiwną baśń Idź za nią po kroku krok