Raz w niedzielę po obiedzie, mąż do żony że jedzie, Interesy załatwiać do Płocka. A żoneczka wkurzona, jak nie wróci to skona, I powiada, jak świetnie się składa. A żoneczka wkurzona, jak nie wróci to skona, I powiada, jak świetnie się składa.
Mąż po Płocku grasuje, ładne panny całuje, Z dziewczynkami się świetnie zabawia. A żoneczka wkurzona, jak nie wróci to skona, I powiada, jak świetnie się składa. A żoneczka wkurzona, jak nie wróci to skona, I powiada, jak świetnie się składa.
***
A żoneczka w mieszkanku, śpi spokojnie w ubranku, Wnet się sąsiad do okna zakrada. Choć nie skradaj się draniu, sama jestem w mieszkaniu, I powiada, jak świetnie się składa. Choć nie skradaj się draniu, sama jestem w mieszkaniu, I powiada, jak świetnie się składa.
Była ciemna już nocka, no i mąż wraca z Płocka, I zastaje w swym łóżku sąsiada. Wziął scyzoryk rozłożył, i z powrotem go złożył, I powiada, jak świetnie się składa. Wziął scyzoryk rozłożył, i z powrotem go złożył, I powiada, jak świetnie się składa.
***
Śpij żoneczko kochana, śpij z sąsiadem do rana, Bo ja muszę powracać do Płocka. Tam dziewczyny czekają, i wódeczkę stawiają, I powiada, jak świetnie się składa. Tam dziewczyny czekają, i wódeczkę stawiają, I powiada, jak świetnie się składa.
Raz w niedzielę po obiedzie, mąż do żony że jedzie, Interesy załatwiać do Płocka. A żoneczka wkurzona, jak nie wróci to skona, I powiada, jak świetnie się składa. A żoneczka wkurzona, jak nie wróci to skona, I powiada, jak świetnie się składa.