A miał być bal, miały być kwiaty, zwiewne sukienki, lekkie trzewiki i walce sprzed laty. Miał być też chłopak, nic nie mów babci, przystojny Heniek, ten dzielny żołnierz, z orzełkiem na czapce. Miała być miłość, spacery nad rzeką, czułe wyznania i zapewnienia, że on tu poczeka. Miały być światła w oknach, łóżko i świeża szynka, a jestem sama, już Danka, chociaż tam w lesie jeszcze Inka.
A wokół nie ma, nie ma nic, w oczach gruzy, wojna, łzy. Nadal i nie ma, nie ma nic. W głowie wciąż strach i głos wciąż drży. Nie ma, nie ma nic. Na rękach krew, na ustach krzyk. Nie ma, nie ma nic, w sercu – nie ma nic.
A miał być bal, miały być kwiaty, zwiewne sukienki, lekkie trzewiki i walce sprzed laty. Miała być miłość, spacery nad rzeką, czułe wyznania i zapewnienia, że on tu poczeka.
A wokół nie ma, nie ma nic, w oczach gruzy, wojna, łzy. Nadal i nie ma, nie ma nic. W głowie wciąż strach i głos wciąż drży. Nie ma, nie ma nic. Na rękach krew, na ustach krzyk. Nie ma, nie ma nic, w sercu…