Posypała Kasia maku, krzyczy - choć ku mnie chłopaku. Tu bezpieczno jako w grobie śmierć nie znajdzie, pójdzie sobie. Śmierć wnet woła - jestem ślepa, ale słyszę ot z daleka, rwą się dusze do zabrania tako jako do kochania. Kasia chlipie- jeszcze czego, ja nie oddam Jasia mego! Mak odstraszy widmo srogie, śmierć nie znajdzie, pójdzie sobie. Śmierć wnet woła - ja nie głucha, ktoś mnie wołał, jest kostucha! Rwą się dusze do zabrania tako jako do kochania. Wraca ojciec - Kasiu miła, tyleś maku żeś zniszczyła! Zastał jasia przy Kasiuli, dobrał mu się do koszuli. Śmierć wnet woła, już nie ślepa - widzę, słyszę ot z daleka. Dusza Jasia do zabrania rwie się jako do kochania. Tak śmierć wlecze zabitego Jaśka jej ukochanego. Kasia ojca nie słuchała, biegnie z domu we łzach cała. Wściekła łzy połyka swoje - oddaj zmoro co nie twoje! Oddaj Jaśka do kochania, zabierz ojca, ocal Jana.