Choroba moich ust to gorycz i brak krwi a zamiast słów kamienie rzucam już tak dawno wyschły łzy zmywam przez kilka dni brudne spojrzenie Twe dotykam Cię jak płaziej skóry teraz wiem, teraz wiem
Oto tak się rodzi nienawiść!
Chyłkiem przypełza noc koszmarne gryzą sny nietoperze, szczury i robaki między nimi Ty Rozrywam pereł sznur natchniona gubię lęk z mgieł przerażonych moim krzykiem nowy kształt wyłania się
Oto tak się rodzi nienawiść!
Byłeś zbiorem kłamstw talią fałszywych kart porozkładałam je na brzegach wąskiej drogi, którą szłam zmoczoną deszczem łez okryłeś płaszczem słów będę tropiła Cię do końca jak pies wściekły, zimny duch
Tam zakwitnie nienawiść!
Zerwę kwiat i dam Ci go do ręki nie wiesz jak poczujesz, że żyje nie wiesz jak staniesz się maleńki zdepczę Cię obcasem jak żmiję Zerwę kwiat i dam Ci go do ręki nie wiesz jak poczujesz, że żyje na końcu labiryntu staniesz tak maleńki zdepczę Cię obcasem...