sprawa raczej niebanalna, laptop z hukiem spadł na ziemię. schizofrenia digitalna rozłączyła oba rdzenie.
obudowa ciut nie równa, piorun strzelił między kości. śmierdzi gównem płyta główna, wszędzie jakieś nierówności.
fajerwerkiem iskrzy myszka, w ekran wściekle walą pięści. walka, pogoń i zadyszka, klawiatura trupio chrzęści.
mamo, mój komputer jest zepsuty! mamo, mój komputer jest zepsuty! mamo, mój komputer jest zepsuty! mamo, mój komputer jest zepsuty! mamo, mój komputer jest zepsuty! mamo, mój komputer jest zepsuty! mamo, mój komputer jest zepsuty! mamo, mój komputer jest zepsuty!
jakoś są mi dziwnie bliskie destrukcyjne, złe podniety, gdy ze strachu srają wszystkie macintoshe i pecety.
ktoś z ważnego bardzo zdania wybił kopem wszystkie fonty system stanu załamania jest bezzębny i niemądry.
plastik topi się i skwierczy, tak jak ser na hamburgerach. twardy dysk z wściekłości warczy, jebią się jedynki, zera.
mamo, mój komputer jest zepsuty! mamo, mój komputer jest zepsuty! mamo, mój komputer jest zepsuty! mamo, mój komputer jest zepsuty! mamo, mój komputer jest zepsuty! mamo, mój komputer jest zepsuty! mamo, mój komputer jest zepsuty! mamo, mój komputer jest zepsuty!