Na peryferiach miasta,
gdzie asfalt trawą zarasta,
wzdłuż torów, gdzie pasą się konie
szła żabka po świeżym betonie
i wcale nie kumała
w jak wielkie się gówno wplątała.
I szła zamyślona dalej
środkiem stygnących alej.
Słońce dawało popalić
i królewicz nadchodził z oddali.
I cmoknąć chciał żabkę w łapkę,
lecz nie zdążył bo wpadła w pułapkę.
I tylko główka została na wierzchu więc,
ją cmoknął w tę główkę bez przeszkód i
I królewna, nie żaba w betonie
z królewiczem po kostki już tonie.
Lecz królewicz ją mocno przytulił
i się razem z betonu odkuli.
Статистика страницы на pesni.guru ▼
Просмотров сегодня: 2