Miłości, wiedziałem że to padnie od niech Padło u mnie, kurwa leży jak Zdrowie, mamy biff, ale wieź je odczuj Palet, bójki, alergeny albo tytan w łokciu Dobrze teraz znowu pewnie wiążesz najki na front Ale w tych czasach na pogodę czekasz a nie na broń I znowu marzy mi się by zrobić killing spring Wszystkim jebanym pozerom, hajs ? Nadzieja, z nią tylko łączy mnie mój kolor oczu Od kiedy stoję uparty żeby te kary mogły tylko target poczuć Pasja, no pewno, na pewna każdy Na skalpach banalnych to tylko jak slapstick Ojczyzna - kojarzę ją po barwach i flagach Na wojnie, ze sobą, o siebie, na marszach Ja w ręku hebel na mity Ale zabrakło tlenu Jak bez namysłu powiedział jedne ? moc ot Jezus Jezus czemu, chwile, setne sekund Mógłby wytłumaczyć mi ze się zagrzebie w grzechu Prawda, największy kłamca który się broni Prawdę mówisz kiedy myślisz jak oni
Muzyka, dla mnie rywal, głowy napalm, (?) Na złote runo odpalony każdy argonauta Eskapizm, uciekaj do iluzji jak nie walczysz Zaśnij, sensu nie nauczy Klaudio (?) Wolność ? spierdoliła grawitacja Mogę jej nawet nie zobaczyć przez teleskop Hubble'a Przez to zostaje często zabawa i rausz No chyba ze rytuał, etat, napinka, maks Znasz piękno, ja czuje tu trywialny posmak Nie znam definicji typy wierzą w cycki i biodra W sumie one nie dają powodu uznać Że na starcie cieszy róża a nie kutas w ustach Rodina moja dała mi każdy z plusów Jak u ciebie jest ujemnie nie zazdroszczę pulsu Już nie wiedze więcej sensu, przecież troski o resztę Nie ciesz cię własne życie ? kurwa wybierz lepsze Bo jak sprzyja cel to cała banda leci na węch Do tego mimika to uśmiech jak powiedział (?) Mama słowo ? dla mnie to cała księga I jak powinienem kogoś znosić to ją na rękach