Każdego dnia podróżuję przez historię I pewnie stawiam kroki, pokonując strome stopnie Widzę miliony twarzy a w nich strach i euforię Pośród maratonu wiary, że w biegu nikt się nie potknie Nie brak mi odwagi, by w drodze wracać do wspomnień Choć złego co za nami choćbym chciał, nikt nie cofnie Ty! Cokolwiek robisz, postaraj się robić dobrze Albo zrób miejsce tym, którzy zrobią to godnie Tu nie ma miejsca na mało rozważne kroki Życia nie oszukasz, bo nie wierzy w farmazony Myśl dokąd idziesz, albo przystań na moment I postaraj się wyznaczyć nowy cel swojej drodze Nie sztuka jest biec przed siebie byle gdziekolwiek Bo jeden na sto milionów podobno trafia na oślep Trzeba mieć odwagę, by zamiast biec zacząć cofać I mimo rozdartych serc, wszystko zbudować od nowa
Robię krok w tył, by zrobić dwa do przodu Mam odwagę, by przyznać się do błędu Schodzę suchą nogą z pękającego lodu Bo wiem, że nie warto jest biec bez odwrotu. (2x)
Idziesz tylko jedną z dróg Przez ocean ludzkich trudów Nigdy nie wiesz, co stanie Ci na drodze Każdy robi błędy Co Cię nie zabije, da Ci moc i siłę Musisz iść swoją drogą
[Pelson] Jak Rybiński godzin i lat nie liczę Kalendarz z kominiarzem wciąż pokazuje styczeń Przeszłość skasowałem pewnej nocy, tak po prostu Zostało po niej kilka oczywistych wniosków Myśli jak ludzie wokół, ciągle się spieszą Niespokój, promienie, piję podwójne espresso Nie trzymaj za mnie kciuków, to durny przesąd A jedyne na co czekam, to pierwszy ciepły miesiąc Od sprintu na podium, wolę spacer nad Wisłą Wolę snuć się po mieście, niż plany na przyszłość Bez celu, w nieznane, słuchając snów i serca Kciukiem o środkowy tak zwątpienie uśmiercam Mam zrobić krok w tył? To raczej księżycowy By za kilka chwil zrobić w przód siedmiomilowy Bliżej słońca, ideału wierny sługa Chodzę z głową w chmurach.. Tak! I wierzę w cuda
Robię krok w tył, by zrobić dwa do przodu Mam odwagę, by przyznać się do błędu Schodzę suchą nogą z pękającego lodu Bo wiem, że nie warto jest biec bez odwrotu. (2x)
Idziesz tylko jedną z dróg Przez ocean ludzkich trudów Nigdy nie wiesz co stanie Ci na drodze Każdy robi błędy Co Cię nie zabije, da Ci moc i siłę Musisz iść swoją drogą
[Diox] Ja tą drogę którą idę, znam lepiej niż własną kieszeń A mimo to gubię szlak i błądzę jak każdy ślepiec Stawiam kolejne kroki by dotrzeć do góry Synaj Choć ziarno, które to wznosi to Polska, nie Palestyna Idę po tych ulicach jak w "Walk these streets" Rakim I drogą tą się zachwycam jak 'From NY to Cali" Idę na górę Synaj, zachodnim brzegiem Jordanii Na bakier z przykazaniami, nie licząc, że ktoś mnie zbawi Życie potrafi ranić, jak ludzie którym ufamy Mimo, że obiecywali, że zawsze już będą z nami Nie ma co się żalić, ani kogokolwiek ganić Trzeba iść wciąż drogą, choć stopy zaczęły krwawić