Znowu zachodzi słońce jestem w jednym z miast, stoję na peronie dworca, który mierzy czas, wiem, że jesteś sama tak jak ja jestem sam trzymam w ręku telefon numer doskonale znam Numer sprzed lat, numer który wiele słyszał obietnice bez pokrycia, które pękły jak klisza przed oczami mam obrazy, których nikt nie widział, ale wszystko to proch gdy na ziemię spada kryształ myślę by zadzwonić wciskam pierwszą z cyfr kilka lat życia mija, nim wybiorę drugą z nich wszystko się przewija mija jak sekundowy film mija czas, mijam ja, życie mija w kilka chwil widzę Twoją twarz w obrazach naszej przeszłości Twoje oczy, gdy mówiłem szczerze o miłości Twoje oczy, gdy układaliśmy wspólnie plany te w których nie było nienawiści i zdrady
Tak wiele mam Ci dziś do powiedzenia Wiem, tamten czas minął bezpowrotnie Tak być musiało, Ty najlepiej sama wiesz Tamte dni to przeszłość, dziś to wszystko wraca..
Zanim wybiorę trzecią z cyfr w telefonie wchodzę w kolejną dobę, puste serce jak peron wypełniam je nadzieją, że kiedyś Ci opowiem i wybaczysz mi wszystko między prawdą a betonem każdy mój wers był dedykowany Tobie w jej oczach widzę błysk, dziś sam nie wiem co niosę upadki tak niskie, że nie dostrzegę okiem ich patrząc na ziemię ze wstydu spuszczając głowę i kolejne dwie wybieram ruchem z pamięci cztery pięć sześć pięć cztery, świat się kręci wiem ile nadziei zbudowałem przez lata wiem ile zrujnowałem, widzę że świat zawraca wiem ile trosk, łez, bólu wiele niosłem zapiszę to na wosk(?) to Ty tworzysz historię zanim wybiorę ostatnie dwie i zadzwonię numer jeden, podpowiada książka w telefonie
Tak wiele mam Ci dziś do powiedzenia Wiem, tamten czas minął bezpowrotnie Tak być musiało, Ty najlepiej sama wiesz Tamte dni to przeszłość, dziś to wszystko wraca..
Dzwoniłem wiele razy, nie raz z problemami Twój głos dodawał mi zawsze nadziei i wiary nadziei w lepsze jutro, wiary że damy radę z lojalnym składem tylko Ty dałaś radę ja nie koniecznie jak spinacz o siódmej rano jestem z tych co późno zasypiają, późno wstają Ten kac jest moralny, ten stan jest fatalny ten plan, który miałem nie staje się triumfalny przedostatnia cyfra, ja czuję się ostatni gdy wybieram ostatnią to tonę na dnie jak statki strach na pokładzie, gdzie jestem kapitanem ja wziąłbym Cię za rękę i chętnie poszedł dalej nie mam odwagi pytać czy mi wybaczysz nie mam odwagi mam tylko strach w oczach nie mam odwagi pytać czy mi wybaczysz chcę Ci powiedzieć, że zawsze będę Cię kochał
Tak wiele mam Ci dziś do powiedzenia Wiem, tamten czas minął bezpowrotnie Tak być musiało, Ty najlepiej sama wiesz Dziś to wszystko wraca.. Przepraszam..