patrzy w szczelinę, gromadzi swój lęk, straciła zmysły zanika jej cień, rodzi przy głazach kolejną warstwę snu, wchodzi do mroku pracuje jej wstyd, tonie w samotni znaczonej pełnią róż, ten zapach dźwięk nie chłonie go już. Wkłądam ostatni raz suknię ślubną, ostatni raz na czerń maluje usta, poplamię welonik twoją krwią, drutem kolczastym omotam dłoń i skroń, nie złapiesz mnie więcej, nie otłuczesz mojej twarzy, nie gniewaj się kochanie, umarłam wczoraj w wannie.