Jeszcze trochę wojny, trochę wojny w nas, jeszcze trochę śmierci, jeszcze jedna śmierć. Spadał deszcz pod rynnę, spadał deszczem gniew, można by się cieszyć, lecz to chyba grzech. Kołyszę nad ziemią, to już ziemi wrak, morduję dziecko, powoli skręcam kark, nieuświadomionym ból wyboru targał mną, nie byłoby tu miejsca na bezpieczny dom.
Tu jest ciągła wojna, ciągła w wojnę gra. Dużo śmierci w koło, w koło krwawa rdza. Serce każdej matki zszywane sznurem zła, niejednokrotnie w milczeniu raz po raz. nieuświadomionym ból wyboru targał mną, nie byłoby tu miejsca na bezpieczny dom.
Tu jest ciągła wojna, ciągła w wojnę gra. Dużo śmierci w koło, w koło krwawa rdza. Serce każdej matki zszywane sznurem zła, niejednokrotnie w milczeniu raz po raz. Twórcze kaleczenie dusz każdego dnia, zamiast marcepanu tu na wieki mieszka strach. Na ramionach świata, spoczywa śmierci cień, to walka o życie, ciągle dzień za dniem.