Piękno odwieczne, znów przebudzone, powoli nadchodzi znów Wiatrem spokojnym, mrozem łagodnym, goni nas pod strzechy chat Drzewa posępne, z szat obnażone, łysych gałęzi pełny las Kruki rozsiadły się w ich koronach, obserwując przemian czas Ludzie spłoszeni, w koło biegają, paniczny ich oblał strach Zima nadchodzi, wszystko zamiera, a w spichlerzach żarcia brak
Dzień ustąpi nocy, gwiazd rozbłyśnie blask Księżyc poprowadzi wśród rozległych białych zasp
Śnieg zasypał świat, mrozem skute wszystko Zamarł w lesie czas, świat zatrzymał się
Puchem pokryte wszystko w około, bielą mieni się już las Wilki wybiegły ze swych legowisk, polowanie zacząć czas Dopaść ofiarę, słabą ofiarę, by potem zatopić kły We krwi rozgrzanej, szybko płynącej, rządzę swą nasycić znów Wszystko co żyje, szuka schronienia, aby ofiarą nie stać się
Mały podróżnik w kącie skulony, do wiosny odlicza czas Wszystkie wyprawy już pokończone, strach przed mrozem przegrał znów Mrokiem pokryta wcześnie kraina, w gwiazdach widać marzeń blask Znowu wyruszyć, w świat niepoznany, w podróży zatopić się
Dzień ustąpi nocy, gwiazd rozbłyśnie blask Księżyc poprowadzi wśród rozległych białych zasp