Tancerką była w pewnym kabarecie Rzeźbione kształty rozsiewały szał Słynęła gwiazdą w całym modnym świecie I rozniecała w wielbicielach czar Gdy raz tańczyła tango swe na scenie Rozkoszą ciała budząc pragnień kruż Ujrzała kogoś blisko w jednej z lóż On rzucił jej wiązankę róż. Czerwonym blaskiem otoczona Rozkosznie prężąc swe ramiona Lśniąc bielą przecudnego łona Spowita w gazy mgle... Drga lekko wątła sieć tkaniny Wzrok płonie, płoną ust rubiny Jak zjawa z jakiejś cud krainy Tańczyła tango swe.
Poznali się i wkrótce pokochali I żyli z dala od życiowych scen, Lecz choć na uczuć mknęli fali Prysnęło wkrótce szczęście ich, jak sen... On żonę miał, więc choć ją kochał dalej, Lecz musiał zrobić tak, jak honor chce. ”Najdroższa, przebacz, jam postąpił źle ! Skłamałem, lecz kochałem Cię.!” Czerwonym blaskiem otoczona, Rozkosznie prężąc swe ramiona, Lśniąc bielą przecudnego łona Tańczyła roniąc łzy. ”Ja wrócę, wierzaj mi dziewczyno, Rozłąki krótkie dni przeminą, Znów będziemy pić rozkoszy wino Skroś szczęścia złote sny”....
Przeminął rok rozłąki z ukochanym, Chodziła blada, snując się jak cień, I choć niejeden chciał być jej wybranym, Lecz pustką świecił każdy nowy dzień. Aż przyszedł list — Ten list oczekiwany... Rozrywa papier i bledną usta z róż, Zdań krótkich parę :
”Rozbij złotą kruż! Ja więcej nie powrócę już”. Czerwonym blaskiem otoczona, Rozkosznie prężąc swe ramiona Mknie lekko tańcem podniecona, Lecz oczy dziwnie lśnią, Błysk stali : — Chwieje się i słania, Jęk cichy... cichy jęk konania... Krew spływa... koniec snów, kochania. Ostatnie tango to.!...