Imię twe — ptaszyna w ręku, Imię twe — sopelek w ręku. Jedno jedyne ust poruszenie, Imię twe — drgnienie, Piłeczka w biegu schwytana, Srebrna pieśń dawno słyszana.
Radość moja, tak wielka Z łaski bożej, póki zorza, Nie dogoni zorzy.
W słabym odgłosie nocnego biegu Huczy twe imię, jak pieśń w szeregu, I po imieniu nie zawołam, Rąk nie wyciągnę ku Twej stronie Przed świętością woskowego czoła Tylko z daleka się pokłonię
Imię twe, ach — czyż można ! Pocałunek w oczy, z ostrożna, W maleńkie, głośno bijące serce... Imię twe — pocałunek w śniegu kobierce...
Beznamiętny — za mym oknem, cały w zorzy, Po śniegu idziesz, który kroki głuszy, Cudowny zesłanniku boży, Światłości cicha mojej duszy. Pod powolnym śniegiem stojąc, Klęknę w zapatrzeniu pokornym I w najświętsze imię twoje Ucałuję śnieg wieczorny.
W owym miejscu, po którym wyniośle Ty przyszedłeś w ciszy śmiertelnej, Światłości cicha — boży pośle — Mej duszy władco niepodzielny.
Na duszę twoją nie nastaję I nic ze mnie na twej drodze nie stanie. Ręki, która przeźroczysta się zdaje, Nowym gwoździem nie zranię.
Źródlane, lodowate, błękitne potoki... Z twoim imieniem sen głęboki...