Pytaj mnie wnet o co Ty chcesz jednak Pustka echem swym zwróci slowa Twe Wartosci bez znaczenia tu w prózni Moralnej otchlani, bezswietlnym dnie Zewszad ta mgla, smierci wdowa smutna, Nie patrz sie jej w oczy martwe Nie pytaj mnie w madrosci swej, otóz Niemy krzyk tonie w bezkresnym snie
Zewszad pelzna mrozy Oblewasz nalóg ogniem Przetarte szmaty na karku Zycie zdarte do krwi
Opusc swój wzrok, przywitaj strach, swój lek Nie schronisz sie przed wiecznym snem Cios za ciosem na goly kark pada W zapomnienie oddalasz sie Ukryj swa twarz pod srebrny stos monet Nawet Charonowi zaplacic trzeba Skadze wezmiesz fundusze na przeplyw Za zycia zlamany, duchem bez grosza
Wiwat! Wiwat! Wiwat! Wiwat smierci Twej!
Porzuc swój przepadly los Oddaj sie w rece me Poloze kres meki Twej Wyzbadz sie duszy swej
Nie mysl o cenie, która zaplacisz Oddaj mi szybko co Ci zostalo Pozre Cie zywcem, podre Ci losy Porzuc nadzieje, jestes juz mój