Dzień czy noc, czy to skwar, Czy też mróz, jednaka treść Nieodmiennie rozbrzmiewa w tej piosence: Memu ciału wystarczy Trzydzieści sześć i sześć, Mojej duszy potrzeba znacznie więcej, Memu ciału wystarczy Coś wypić i coś zjeść, Trochę pospać na boku czy na wznak I nasz cud gospodarczy Zapewnia mi to, lecz Moja dusza codziennie prosi tak:
Ogrzej mnie Wierszyku pełen cudowności, Wspólniku mojej bezsenności Ogrzej, ogrzej mnie! Rozżarz mnie Niedokończona zdań wymiano, Cudowna kłótnio, w pół urwana Rozżarz, rozżarz mnie! Ach, życie rozpal duszę mą, bo skona, Do stu, do dwustu, do tysiąca, do miliona, Wsłuchaj się w duszy mojej prośby natarczywe: Chcę mieć gorączkę! Give me fever!
Rozpal mnie, Blada kuzynko Melpomeno, Jedną zagraną dobrze sceną, Rozpal, rozpal mnie, Ogrzej mnie, Świecie utkany z głupich marzeń, Akordeonie w nocnym barze, Ogrzej, ogrzej mnie.
A świat na to powiada: Normalny duszy stan, To nie musi być stan podgorączkowy, Pana trzeba przebadać, Przedsięwziąć jakiś plan By te bzdurne problemy raz mieć z głowy! Kombinują, badają Czy pies to, czy to bies A mej duszy radości ciągle brak, Po staremu nadaje uparte SOS Po staremu, codziennie błaga tak:
Ogrzej mnie, Zażarta na ten świat niezgodo, Z którą rozstałem się tak młodo Powróć, ogrzej mnie! Rozżarz mnie Chwilo szaleństwa i radości Mej tożsamości, niezmienności Dowiedź - rozżarz mnie! Mój świecie rozpal duszę moją aż do końca, Mój świecie, zamień duszę mą w cząsteczkę słońca, Niech świeci w mroku, niech rozjaśnia dni parszywe Chcę mieć gorączkę! Give me fever!
Rozpal mnie, Słonecznikowa kresko krzywa, Złota Van Gogha perspektywo Rozpal, rozpal mnie. Ogrzej mnie miłości, której nie znam jeszcze z wiosennych bzów liliowych deszczem przyjdź i ogrzej mnie!