Ziemio słowiańska rodzicielko. Spocząłem martwy w twych ramionach. Nieświadom, chłodny, w ciemnościach wieczności. Ze śmiertelną raną, Z przekleństwem na ustach, Odszedłem do królestwa Cienia. Moje ciało już dawno zgnięło, A prochy porozrzucał Wiatr. Wśród lasów, łąk i masywu gór. Przy blasku czarnych, lesńych Ogni, Szczątki znów staną się moim ciałem. Pan Cienia odejmie stygmat śmierci. Moc gromu natchnie mnie znów Życiem. Wśród śpiewu starych Drzew, Z ziemi wyloni się zczerniały miecz. Powstanę, aby się mścić! W róg zadmę najdonoślniej, Znów groźnie zabrzmi wilczy zew. Legiony wojów porwę do walki, Dzikie kły będą szarpać i gryźć. Gdy nów nastanie nieprzenikniony, Popłynie rzeka krwi. I to co musi w niej utonie! Teraz powracam, a zwą mnie Krukiem Śmierci