Wśród drzew schylonych o północy wśród jasnych widów złego mroku coś się przemienia w naszej mocy ktoś się porusza z naszym krokiem
kiedy tak idziesz w szumnej szacie a wiatr ją targa i rozwiewa nie bój się ty nie idziesz sama chodzą wraz z tobą wszystkie drzewa
ziemia jak echo minionych dni grające w borze a nasze cienie wśród martwych pni wieszają zorze dziwnie się srebrzysz aniele mój w tęczowym piórze nade mną góry, wieżyce miast nade mną...
błękitne szerokie okna i jasne smugi od lamp i twoja postać, jasna postać taką cię znam taką cię znam
błękitne szerokie okna i jasne smugi od lamp, i twoja postać jasna postać taką cię znam taką cię znam
Miła moja chylą się żółte mlecze w doliny napływa gór cień cichy odwieczerz już późno już późno już późno
Miła moja trudno z miłości się podnieść a jeszcze ciężej od złych nowin gdy patrzą na nas w ciemnym nowiu chłodniej chłodniej boisz się
Nie ma się czego bać nie ma się czego bać to tylko księżyc idzie srebrne chusty prać, to tylko cicha trawa, trawa wśród kamieni i wiesz ludzie ludzie są dziećmi dużemi
Błękitne szerokie okna i jasne smugi od lamp i twoja postać jasna postać taką cię znam taką cię znam
Błękitne szerokie okna i jasne smugi od lamp i twoja postać jasna postać taką cię znam taką cię znam.