Polak, to embrion narodziarski: Z lepianek począł się, z zaścianków, Z najazdów ruskich i tatarskich, Z niemieckich katedr, włoskich zamków. W genealogii tej określił Oryginalny naród się by, Gdyby się uczył własnej treści, Zamiast przymierzać cudze gęby.
Chrystusem był i Rzymianinem I w tej sprzeczności żył - i wyżył: To dźwigał krzyż i czyjąś winę, To znów na szyi - tylko krzyżyk. U Żyda pił, batożył Żyda A przed żydowską Matką klękał I czekał łaski malowidła Najświętsza ratuj go panienka!
Nie lubi stwarzać się - być chciałby. Wszak Bóg rzekł: "Niech się stanie Polak", A szatan w płacz - Das ist unglaublich! Nieszczęsna w Polsce moja dola! Słusznie się lęka Pan Ciemności, Że ciężko będzie miał z Lachami; W szczegółach przecież diabeł gości, A Polak gardzi szczegółami!
Nie lubi tworzyć, lecz zdobywać Gdy niedostatek mu doskwiera. Uchodzi więc za bohatera, Ale nim nie jest, chociaż bywa. Gdy świat przeszyje myśli błyskiem I wielką prawdę w lot uchwyci, To traci na niej zamiast zyskać I jeszcze będzie się tym szczycił.
Jak dziecko lubi się przebierać Powtarzać słowa, miny, gesty, W dziadkowych nosić się orderach I nigdy mu niczego nie wstyd. Okrutny bywa, lub przylepny, W swoim pojęciu niekaralny, Bo uczuciowo nie okrzepły, Dojrzewający, embrionalny.
W niewoli - za wolnością płacze Nie wierząc, by ją kiedyś zyskał, Toteż gdy wolnym się zobaczy Święconą wodą na nią pryska. Bezpiecznie tylko chciał gardłować I romantycznie o niej marzyć, A tu się ciałem stały słowa I Bóg wie co się może zdarzyć!
Oto wzór dla świata: Pan się z chamem zbratał. Nie ma pana, nie ma chama - Jest bańka mydlana. Aż się słyszeć grom dał, Z bańki będzie bomba! Z bomby błysk, czyli blitz - Znowu nie ma nic.