Przybywa Anioł do Tortozy, Gofreda budzi z snu I obraz przed nim pełen grozy Stawiając, mówi mu: „Gofredzie! Wszystkie armie zbieraj, Wyruszaj skoro świt ! Swej wiary szczerej dowiedź teraz, Do Palestyny idź!”
A Gofred, jako rycerz Boży, „Tak - rzecze - musi być! Wnet armie zbiorę i z Tortozy Wyruszę skoro świt. Dowiodę szczerej wiary teraz, Gdy wierzyć, albo żyć. Natychmiast wszystkie armie zbieram! Wyruszam skoro świt!”
Rzekł Gofred i, jak rzekł, z Tortozy Wyruszył skoro świt. Ustępowały wtenczas mrozy, Śnieg topniał, kwiat zaś kwitł: Wiatr świeży wiał i ptak zawodził, Zielono było i Czas nowy szedł, gdy on z Tortozy Wyruszał skoro świt.
A skoro wiatr tak świeży powiał, Zielono było, więc Chorągiew na wiatr kazał podać I śpiew zakrzyknąć ten: „Kto możesz, z nami się zabieraj, Wyruszaj skoro świt, Swej wiary szczerej dowiedź teraz, Do Palestyny idź!”
A niebo, które bez chmur było, Lustrzany echa dźwięk Mocniejszym jeszcze w dół odbiło Wtórując w sposób ten: „Kto możesz, zaraz się zabieraj, Dziś wierzyć, albo żyć! Swej wiary szczerej dowiedź teraz, Wyruszaj skoro świt!”