Ku powieści tej nakłoń ucha, Ludu wierny mój, a posłuchaj I miej wiecznie przed oczami, Kimżeś między narodami: Patrz tam, gdzie Sarmacja jest żyzna, Tam to była Twoja ojczyzna, Gdzie przodkowie Twoi śmiali Z Rzymianami się ścierali. Na paiżach Dunaj przebyli, Tam o złotą wolność walczyli, A Rzymianom dawszy baty, Wędrowali za Karpaty; Tutaj wtedy w lasach głębokich Żyły tylko gryfy i smoki, Krwawym wzrokiem wkoło toczył Człowiek z jaszczurczymi oczy. Zatem przodek Twój złożył zbroję, Skoro ujrzał dziedzictwo swoje I szczęśliwy już Sarmata Szablę z pługiem chętnie zbratał; Zaraz potem ochotnie zniża Kark swój hardy przed znakiem krzyża, W czym wiadomość jest doniosła, Że kobieta krzyż przyniosła. Potem przyszedł ów wiek żelazny, Kiedy liczne odparł najazdy, Minął wiek karmazynowy, Kiedy wzięto go w okowy. A pobuntowana w okowach, Rozbiegła się dziatwa Lechowa; Resztę krwawym spiął wędzidłem Zdrajca, z azjatyckim bydłem. Ale jeszcze nie jest pobity Świetny okręt Rzeczpospolitej; Czasem we śnie widzę nagle, Jak rozwija świetne żagle, Hardym dziobem fale rozpruwa, Liczna, bitna załoga czuwa, Złoty sztandar podniesiony, Aż ocieram łzę, wzruszony. Republiko! gdzie się zataczasz, W jakie obce porty znów zbaczasz, A z ojczystej twojej strony Czyj dom będzie uczyniony? - Ja się zowę rzeką podziemną, Bóg jest ze mną, orzeł nade mną; Choć się skryję, to wypłynę, A bądź pewien, że nie zginę.