W Koelnie mieście kaznodziejskich ojców klasztor stał; W tym klasztorze Albert Wielki swą pracownię miał; W księgach aż po uszy tkwił,
Czarnej magii mistrzem był.
Raz udało mu się stworzyć taki sztuczny twór, Co miał ciało, mówił, myślał na człowieczy wzór. Homunculus on się zwał, W kącie celi w słoju stał. Mistrz był dumny, że człowieka stworzył jak sam Bóg I uczniowi Tomaszowi wiele o tém plótł. Tomasz zaś ciekawym był, Więc, gdy mistrz sen słodki śnił, Wszedł i rzekł do stwora w słoju: - Jeśliś mądry stwór, To odpowiedz na pytanie: czy istnieje Bóg? A jeżeli tak, to jak? - Stwór zaś odpowiedział tak: Jestem najmądrzejszym stworem, jaki może być; Lecz czy Bóg istnieje, nie wiem, i nie powiem ci. Wybacz mi Tomaszu, lecz Nie jest to rozumu rzecz. Tomasz na to nic nie mówiąc słojem cisnął tak, Że się cały słój ze słojem roztrzasł w drobny mak. W krąg się rozszedł siarki smród, A on poszedł podjąć trud Dowodzenia rozumowi, że istnieje Bóg.