Teoria chaosu to brednie, życie to chaos, żyje bezwiednie, dobro w zło zmieniając, żyje nadaremnie, czekam na impuls, i coś tyka we mnie, by to poszło w pizdu, cały świat, jak przyjdzie na to czas, a teraz znowu gnije jakby mi się w ramie wdała gangrena, jestem Junes, siema, noszę zawiść w genach, do szumowin chce jak taksiarz Travis strzelać, mam dość otoczenia, chce coś zmienić, połowe miasta zmieść z powierzchni ziemi, całe życie, matematyka w szkolnych ławach, znam teorie ryzyka więc nie gram va bank, przynajmniej podpowiada mi mózg akurat, moje serce rządzi we mnie i robi go w chuja, znam litere prawa plus przykazanie, w moim alfabecie nie ma miejsca dla niej, z trudem tłumie myśli o zabójstwie, już nie siebie bo nie chce skończyć w puszce, rozumiesz junes, ta choroba się wdała, przez indoktrynacje w metodach wychowania, nie pomoże mi Valium, weź przestań, moje życie to ostatnie stadium szaleństwa, kocham chaos więc wyciągnij wnioski, będę kochał życie nawet podczas autopsji
W.E.N.A.
Joł, nie szukam w życiu spełnienia, wielu ludzi mnie przecenia, sam w mieszkaniu, przede mną kolejna noc bezsenna, zdąrze sobie kilka spraw poukładać, bo nie wiem jak dać szczęście bliskim gdy upadam, choć wiem, że muszę się podnieść, muszę walczyć o siebie, o rodzine, cały świat koło mnie, mam podobnie jak miliony w tym miejscu, nie pamiętam kiedy czułem się swobodnie w tym miejscu, nie wiem czy to wina wieku czy obowiązków, obok coraz mniej tych co są w porządku, gubię się w tym, tyle szans musiałem przekreślić, w natłoku nieporozumień błędów i pretensji, nie widzę sensu, wysiłku czasem, gubie zasięg kiedy patrzę ile sił tu tracę, teraz liczą się już tylko efekty, nic nowego pogrążam, się w otchłani depresji, chaos mnie otacza.