Jeszcze widzę to miasteczko jak szalone: na ulicach tłum, a z nieba płynie żar. Tu gra muzyka, słyszę głosy rozbawione, śmiech i krzyki roztańczonych w koło par.
Gdy ulicą szłam samotna, zagubiona tłum otoczył mnie, okrążył z różnych stron. A nagle porwał, potem w czyjeś pchnął ramiona i ujrzałam, że przede mną stoi on...
My roztańczeni w tłumie... co złączył nas blisko, powiązał w uścisku i poniósł gdzieś w dal! Pośrodku fali, która gna i porywa nagle wszystko, roztańczeni, rozmarzeni, on i ja...
My roztańczeni w tłumie... wpół objęci, przytuleni, już krążyliśmy nad ziemią, farandoli niósł nas ton. I tylko my oszołomieni, nagłym szczęściem upojeni, wpatrzeni w siebie, połączeni w jedno, ja i on...
{A dokoła rozkołysany tłum} (x2)
I z radości świat dokoła zawirował. Ciągle słyszę roześmiany jego głos, nagle ktoś krzyknął, a tłum szarpnął, zafalował, ruszył w przód i z moich ramion wyrwał go!
My rozłączeni w tłumie... co ruszył jak fala, rozdzierał, oddalał i niósł w strony dwie! Płakałam z bólu, chciałam biec, próbowałam go dogonić ale głos mój wśród muzyki głuszył śmiech...
My rozłączeni w tłumie... co wirował wkoło, szalał, co rozdzierał, nas oddalał jak fale różnych mórz i przeklinałam tłum, co mi dał i zabrał tego, którego nie ujrzałam nigdy więcej, nigdy już