Co dzień pytasz mnie od rana, choć mnie czasem boli głowa Pytasz podekscytowana, jak ja kocham cię.
Chcesz to słyszeć po sto razy, choć już z góry wiesz co powiem Słuchasz jednak z wypiekami, jak ja kocham cię.
Jak pług śnieżny, gdy zaskoczy zima - tak ja kocham cię Jak gorzałkę, kiedy się skończyła - tak ja kocham cię Jak parasol, kiedy leje z nieba - tak ja kocham cię Jak poduszkę, gdy już siły nie mam - tak ja kocham cię.
Każdy chciałby akceptacji, ja, i ty, i pan, i pani Pytasz więc mnie przy kolacji, jak ja kocham cię. Ja pomiędzy kęsem chleba i herbaty ciepłej łykiem znów powtarzam to, co trzeba, jak ja kocham cię.
Jak pług śnieżny, gdy zaskoczy zima...
Późny wieczór, sen się zbliża, jeszcze tylko film i dziennik jeszcze raz chcesz bym powiedział, jak ja kocham cię. Zaspokoić twoją próżność staram się po raz kolejny szybko mówię, bo już późno, jak ja kocham cię.
Jak pług śnieżny, gdy zaskoczy zima...
W sen spowity śpię przy tobie, we śnie latam lekko pewnie Budzisz mnie, by ci przypomnieć, jak ja kocham cię. Myślę, że to już przesada budzić mnie o trzeciej w nocy bym ci ciągle gadał, gadał, jak ja kocham cię.
Jak podłogę, kiedy się przewrócę - tak ja kocham cię Jak brzęczącą muchę nad uchem - tak ja kocham cię Jak samochód, który mnie ochlapie - tak ja kocham cię Jak zamknięty szlaban na stałe - tak ja kocham cię.
Jak policję z radarem zza krzaków - tak ja kocham cię Jak rozmowy nocne rodaków - tak ja kocham cię Jak lampę, kiedy prądu nie ma - tak ja kocham cię Jak publiczność, gdy ziewa jak śpiewam - tak ja kocham cię.