Wstanę rano, spiję kawe i przepalę lajkiem strajkiem wyjme czarne buty, znajde szmatkę szczotkę pastę odpale trójkę, zjem tosty z serem trochę forsy w kieszeń wezmę, włos uczeszczę niepośpiesznie wolnym ruchem wlożę kanty granatową mam koszulę zapnę ją na przedostatni kurz z marynarki nieznaczny strące chill jak Ghandi, nic nie martwi tak zaczne wolne spacerem fryzjer, dziś tylko goli fachowo strzyże, tnie bokobrody okład na ciepło, na zimno, ciut perfum gotowy siąść na ławce z jakąś gazetą nie kminie niepotrzebnie, przerzucam strony karmię gołębie, w okruszkach chodnik dziś nie dbam o nic, ta chwilo trwaj wiecznie dzień wymarzony, wolny tylko szkoda, że sam jestem
Obiad zamówiony w budzie z dobrym polskim papu żurek z razowym, na drugie klopsów garnuch powoli wcinam, obcinam piękne lalki blisko liceum, kurwa, każda kojarzy i patrzy nie zagaduje nawet, chce zero wrażeń znaczy chce znaczy nie chce znaczy dzisiaj nieważne i wolno płyne o czas pytam kogoś telefon zostal w domu nie wysyłam nowych postów krąże po mieście w rejonach, których nie znam miła knajpa wejdę przy barze mój koleżka co tam u ciebie a dobrze u mnie spoko no to co, to po secie dobra lecę pozdro mordo zostaje w knajpie wrzucony grosz w jukeboxa w składankach widzę Kękę fejm sie zgadza i piję jeszcze setke i świat zaczyna tańczyc tylko szkoda, że sam jestem
chłodny wieczór mnie zostaje jak wychodze z knajpy chwiejny w sumie to trzeźwy, góra trzy setki co robić z hajsem odpalam szluga myślę do domu nienajdalej ale po co ja tam wrócę idę przed siebie bez planów, się zobaczy nogi sprawne nie zawodzą, ale w środku coś kołacze oczy nie łzawią, wyrosłem z tego dawno dokument w discovery, plus ta zimna pościel słabo chciałbym coś zrobić ale nie wiem gdzie mam udać się popalone mosty nic nie moze udać się nagle pamięć wraca, taka jedna coś mówiła, że mnie lubi i zaprasza ta, no więc lecę dalej, mijam dwie dzielnice, później jakiś park i stukam w brame (kotku otwórz) i co? znowu wszystko pięknie bo przynajmniej jedno wiem, ze tej nocy sam nie będę