Po stromych miotam się urwiskach, Złotówki mi kaleczą ręce, Czuję się jak najtańsza dziwka, Jakby mi ktoś narzygał w serce. Sączą się noce i godziny, Prosto stąd do nieskończoności, Życia ruchome koleiny Stoją na drodze do wieczności
Lubimy kąpać się w lamencie, Na siłę mydlić się pogardą, Kaleczyć się dosłownie wszędzie tępą patriotyczną szablą. Lubimy być jak koncert życzeń, Na siłę dziury w całym szukać I po to istnieć, żeby krzyczeć hasła, których się nie da słuchać.
Skąd, więc najbliżej jest do Polski, Z kogo prawdziwa krew wyciekła. Bóg odpowiada głosem szorstkim: "Do Polski jest najbliżej z piekła." //x2
Ci, którzy żywią się krwią martwą, Nie wierzą w wolność, którą mają, Może gdy sami ją wywalczą uwierzą w wolność odzyskaną. W tych skserowanych blokowiskach, Idę po linie obok Ciebie, Przed nami przyszłość niezbyt czysta I ściana z takich samych cegieł.
Skąd, więc najbliżej jest do Polski, Z kogo prawdziwa krew wyciekła. Bóg odpowiada głosem szorstkim: "Do Polski jest najbliżej z piekła." //x4