Wszystko gotowe wynajęta cała sala Błyszczą talerze porcelana i lśni szkło Ten bankiet potrwa dziś długo aż do rana Społeczny pieniądz tu nikomu nie żal go Wchodzi sekreta prokurator i pułkownik Uprzejmym gestem przepuszczają się przez drzwi Wczoraj w areszcie a dzisiaj jest już wolny To pan oficer który pił przez cztery dni Jest pan senator co z reguły bywa wszędzie Ma brwi krzaczaste oraz strasznie długi wąs I jeszcze w gości przyszedł a nie na kolędę Po dwóch kielichach po cywilu Robak ksiądz
Bo to jest bankiet nad bankiety Białe obrusy i schabowe kotlety Wódka i szampan sokoły i śpiew Jak chleb i ciało jak wino i krew
Jeszcze spóźniony pan prezydent i pan premier Wszyscy czekali na nich nim zaczęli jeść Z ust prezydenta oficjalne przemówienie Baczność do hymnu oraz sztandarowi cześć Z każda godziną bardziej zapełnia się parkiet Twarze czerwone do głowy uderza krew Orkiestra w rogu gra już głośniej na trzy czwarte Białe mankiety hej sokoły wódka śpiew Prezydent z pułkownikiem opuszczają sale I chwiejnym krokiem wytaczają się na hol Jeszcze w tym roku zrobię ciebie generałem Mówi prezydent czule głaszcząc jego skroń
Przewodniczący na parkiecie tańczy śmielej Jego imieniem nazwali niejeden most Twarze pijane wyglądają dzisiaj szczerze Ktoś się zatacza wymiotuje kaszle ktoś Na ścianach kość słoniowa obrazy Rembrandta Wszyscy świadomi swoich salonowych ról W obrusy wsiąka najdroższy w kraju szampan Każdy ubrany w swój najlepszy z szafy strój Kończy się bankiet milkną śpiewy i uściski Resztki jedzenia oraz nadgryziony tort Gdy zgasną światła to będzie już po wszystkim W lustrach pijane twarze zakazanych mord Orkiestra gra ostatni refren na trzy czwarte Senator wydłubuje zza paznokcia brud Słabną toasty i pustoszeje parkiet Milkną szemrane dźwięki salonowych nut