Boli łeb i dzień mi umyka Tuż przed mym nosem trzaskają drzwi Mój Bóg zły nie mówi o nic nie pyta Sam nie wierzy w nic
Coś się wierci w mej duszy coś kotłuje się w głowie Jakby chciało się przebić na druga połowę Znowu zęby mnie bolą potem skronie co obok Serce ręce i głowa na zmianę od nowa
Coś mnie wali od spodu coś przytłacza mnie z góry Dzwony dzwonią w kościele coś mnie szarpie za struny W głowę wala jak w bęben słowa z ekranu Trzeba duszę oczyścić tylko pomału
Boli łeb i dzień mi umyka Tuż przed mym nosem trzaskają drzwi Mój Bóg zły nie mówi o nic nie pyta Sam nie wierzy w nic
Ktoś mi krzyczy do ucha coś wykręca wątrobę Szarpie szturcha wyrywa mi źrenice spod powiek Życie więdnie na półce małpa tańczy na stole Osioł świni dosiada ktoś mi skacze po głowie
Znowu trzęsie się ziemia w ustach same trociny Już rezerwa się pali brakuje benzyny Trzeba ciągle wiosłować wieczorem i rano Trzeba zraszać nadzieją to co jeszcze zostało
Boli łeb i dzień mi umyka Tuż przed mym nosem trzaskają drzwi Mój Bóg śpi nie mówi o nic nie pyta Sam nie wierzy w nic
Nie wiem która godzina jest na moim zegarze Jest mi duszno gorąco jakbym staną w pożarze No a tyle się wczoraj piło za zdrowie Żeby dobrze nam było by zdrowy był człowiek Żeby świat się nie rozpadł żeby wojny nie było Żeby wszystko się jakoś tutaj dobrze skończyło
Ktoś mi krzyczy do ucha coś wykręca wątrobę Szarpie szturcha wyrywa mi źrenice spod powiek
Boli łeb i dzień mi umyka Tuż przed mym nosem trzaskają drzwi Mój Bóg śpi nie mówi o nic nie pyta Sam nie wierzy w nic