Chciałbym się jeszcze powłóczyć z Tobą, póki żyjemy i mam Cię obok. Zjechać z Tobą w dół po poręczy, wspólnie się wyczołgać z nędzy. Schować szczęście tu pod podłogą, zanim przyjadą i nas wywiozą. Zobaczyć razem niebo po burzy, skoczyć w kałuże, żyć jak najdłużej... jak najdłużej
Chciałbym się jeszcze powłóczyć z Tobą, póki żyjemy i mam Cię obok. Zjechać z Tobą w dół po poręczy, wspólnie się wyczołgać z nędzy. Schować szczęście tu pod podłogą, zanim przyjadą i nas wywiozą. Zobaczyć razem niebo po burzy, skoczyć w kałuże, żyć jak najdłużej...
Siedzę na ławce patrzę na słońce, chyba już dzisiaj nigdzie nie zdążę. Chyba już nigdy nie będzie lepiej, nie będzie dobrze wiec się nie spieszę.
Siedzę na ławce patrzę na słońce, chyba już dzisiaj nigdzie nie zdążę. Chyba już nigdy nie będzie lepiej, nie będzie dobrze wiec się nie spieszę. Więc… się… nie spieszę…
Chciałbym się jeszcze powłóczyć z Tobą, póki żyjemy i mam Cię obok. Poznać wszystkie diabły, anioły, elfy, strzygi i upiory. Błąkać się w obrazach świętych, spędzić dwie noce u wiedźm przeklętych. Spotkać tego, co się boją - Boga ze zrudziałą brodą
Chciałbym się jeszcze powłóczyć z Tobą, póki żyjemy i mam Cię obok. Poznać wszystkie diabły, anioły, elfy, strzygi i upiory. Błąkać się w obrazach świętych, spędzić dwie noce u wiedźm przeklętych. Spotkać tego, co się boją - Boga ze zrudziałą brodą.
Siedzę na ławce patrzę na słońce, chyba już dzisiaj nigdzie nie zdążę. Chyba już nigdy nie będzie lepiej, nie będzie dobrze wiec się nie spieszę.
Siedzę na ławce patrzę na słońce, chyba już dzisiaj nigdzie nie zdążę. Chyba już nigdy nie będzie lepiej, nie będzie dobrze wiec się nie spieszę.