Nie umawiaj się ze mną pod żadnym jaworem, Bym ciebie nie dosięgła szumem a przestworem - To, co szum wyśpiewa gwarnie, Przestwór znajdzie i ogarnie! A chata twoja stoi przede mną - otworem...
Mocniej zioła zapachną w cztery świata strony, Gdy zbliżywszy je do ust, spojrzysz w nieboskłony... Czy ta sama noc na niebie Osłoniła mnie i ciebie, Czy dwie noce odmienne, dwie różne zasłony?
A jeżeli dwie różne o różnym przezroczu, Nie pokładźmy ich przeto w rosie - na uboczu, Odmiennymi zasłonami Powiewajmy nad drzewami, Byśmy siebie nawzajem nie stracili z oczu!
Ja tu - na dnie zieleni, pod powierzchnią rosy, A ty tam, kędy dla mnie kończą się niebiosy, Czy się kończą, czy nie kończą - Śpiewaj zowąd pieśń skowrończą, Podzwaniając mi ostrzem rozbłyskanej kosy.
Kosą grozi twa miłość, co pożera kwiaty, Sierpem zgarniasz do duszy mych maków szkarłaty, Lecz miłości się nie boję, Jeno w zgrozie ci dostoję, Bo i Bogu jest słodki powiew mojej szaty!
Porwijże mnie ku sobie, jeślić starczy mocy! Lecz co pocznie beze mnie ten wicher sierocy? Chyba wstrzymam dla poznaki Popod chatą wszystkie maki, Aby mógł mnie, gdy zechce, odnaleźć po nocy