- Wielmożny panie! nie mam gdzie spać! Noc ciemna i zimno na dworze Czy możesz mi nocleg u siebie dać Choćby na słomie w oborze? - Bracie mój! Bliźni! Jakżebyś tam Śród bydła mógł spać na gnoju? Dla bliźnich łoże puchowe mam W ciepłym zacisznym pokoju.
- O, dobry Panie! Wstyd mi tych łez, Lecz z głodu, ach! z głodu płaczę! Gdy trochę żarcia zostawi twój pies, daj mi ten ochłap sabaczy. - Gościu mój miły! Oto jest drób, pieczeń, kiełbasa, zwierzyna! Siadaj do stołu! Zaszczyt mi zrób I napij się ze mną wina!
- Jakże mam z tobą do stolu siąść, Mój dobroczyńco kochany? Bosy, obdarty jest, panie, twój gość I wiszą na nim łachmany. - Weź najładniejszy z mej szafy strój I wszystko czego ci trzeba. A na śniadanie masz, bracie mój, Ten świeży bochenek chleba.
A kiedy północ wybiła już, Gdy spali i pan, i sługi, Włóczęga wyjął z zanadrza nóż Ostry, błyszczący i długi. Nóż w jego ręku tak drżał i lśnił Jak gwiazdy z mroźnego nieba, Aż wreszcie podszedł i nagle - wbił W bochenek świeżego chleba!
Świtem włóczęga zniknął - bo cóż? Wyspał się, najadł... W porządku. Lecz w świeżym chlebie zostawił nóż, Zostawił go na pamiątkę: Że kto ma dom swój, stragan czy sklep, Ten może spokojnie chrapać, Póki nędzarze mają ten chleb, Żeby w nim noże zatapiać!!