Mrok, jak kosmaty pies. Patrz wrzesień już, Czas rozpalić piec. Posmutniało w ogrodzie i Nagle postarzało się. Miałeś przecież być? Autobus twój szedł. Tak, jest już późno. Wróć w lampy ciepły krąg. Do szafy płaszcz. Jabłkami pachnie dom.
Przemoczony poeto siądź, skończ ten swój niezwykły wiersz. Pusta kartka i tylko znów ogarek świecy. Dla ciebie dziś kupiłam ten zielony pled. Ostatnie jabłka z drzew postrącał wiatr, A miałeś zerwać. Tak mało ciebie mam. Kilka mądrych zdań, to wszystko.
Mrok, jak kosmaty pies. Patrz wrzesień już, Dziwno huczy piec. Posmutniało w ogrodzie, coż Postarzało nagle się. Miałeś przecież być? Autobus mój szedł. Tak, jest już późno. Tam, lampy ciepły krąg. Znów twoja twarz Jabłkami pachnie dom.
Powiesz pewnie, poeto siądź, skończ ten swój niezwykły wiersz Pusta kartka i tylko znów ogarek świecy Dla ciebie dziś kupiłem tych chryzantem pęk A tutaj jabłka z drzew postrącał wiatr A miałeś zerwać Tak mało ze mnie masz, zatroskana twarz... Przepraszam cię Hmm, Ty mnie przepraszasz? Tak, przepraszam Hmm, poeto Hmm, już tyle lat się znamy Ciągle coś nie tak Ach wiesz, warto było czekać, mam to samo Nie wiele osób umie powiedzieć tak ładnie przepraszam Mhm