Na cichej, leśnej polanie Pan spoczywał przy pannie Nieustannie Całując jej pąs I choć nie byli nieletni To on był wielodzietny Lecz dyskretny Więc ukrywał to
Tu wszystko może się stać Gdy słońce pójdzie już spać Kiedy już przyjdzie tak co do czego Do rzeczy dobrych lub złych A nikt tu nie znajdzie ich Tu wszystko może się stać
Na cichej, leśnej polanie Pan zdobywał uznanie Nienagannie Klękając u stóp A ona skromnie milczała Choć coś wyznać mu chciała Lecz nie śmiała Milczała jak grób
Tu wszystko może się stać Gdy słońce pójdzie już spać Kiedy już przyjdzie tak co do czego Do rzeczy dobrych lub złych A nikt tu nie znajdzie ich Tu wszystko może się stać
Na cichej, leśnej polanie Pan jej rozpiął ubranie Machinalnie Muskając jej pierś A ona zbyła go gestem Rzekła: nie wiesz kim jestem Wilkiem jestem I muszę cię zjeść
Tu wszystko mogło się stać Gdy słońce poszło już spać Kiedy zabrakło tam gajowego Czy winny niewierny mąż Czy głupich skojarzeń gąszcz Tu wszystko mogło się stać