Nieś się, stateczku, przez fale złudne. Łopoczą żagle jak zmięte ruble. Z ładowni słychać skowyt republik. Skrzypienie burty.
Trzeszczy w szwach co opina żebra. W morzu drapieżnych ryb pewnie nie brak. Nawet pasażer o silnych nerwach Rzyga jak struty.
Nieś się, stateczku, w burz kłębowisku. Sztorm, choć wścieklejszy jest od pocisku, Bezsilniej słucha władnego świstu - Tak bardzo, że aż
Nie wie, gdzie pędzić: w tę? W tamtą? W jeszcze Inną? Bo cztery strony ma przestrzeń, Jak cztery ściany - każde z pomieszczeń, Choćby w nich mieszkał Boreasz.
Nieś się i nie bój, że skalny wytęp Przebije burtę. Odkryjesz wyspę, Jedną z tych wysp, gdzie sto lat po wszystkim Krzyże dostrzegasz,
Gdzie obwiązany tasiemką pakiet Listów sprzedaje ci dziecko: takie Błękitne oczy jawnym są znakiem - Ojcem był żeglarz.
Nie wierz, stateczku, przewodnim gwiazdom: Tyle ich tam, że niebo jest zjazdem Sztabu głównego. Gdy straszą nas tą Próżnią nad głową ,
Wierz tylko temu, co się nie zmieni: Wierz demokracji wolnych przestrzeni, Która, choć w burzach sporów się pieni, Ma dno pod sobą.
Jedni w dal płyną na złość losowi. Inni - dosolić Euklidesowi. Inni znów - po to, by mieć to z głowy. Wszystko to nieźle,
Lecz ty, stateczku, o każdej porze Dostrzeż horyzont choćby w horrorze, Nieś się w dal, aż się sam staniesz morzem, Nieśże się, nieśże.
autor: Josif Brodski, tł. Stanisław Barańczak kompozytor: Mirosław Czyżykiewicz