Cmentarna brama jest już od dawna zamknięta I prawie nikt nie pamięta tego miejsca Gdzie zasnął na wieki nasz przyjaciel wspaniały Zawsze nam pomagał zawsze dawał dobre rady Nagły Atak Spawacza przekazuje mu pokój A dla Was wszystkich niech to będzie ostrzeżenie Jak łatwo odebrać człowiekowi nadzieję Sposób na życie miał chłopak bardzo prosty Regularnie palił za sobą wszystkie mosty Łączące jego życie z naszym światem Więc nie próbujcie czasem mówić że był wariatem Bo był kurwa normalny ale miał problemy Z którymi czasami sobie rady nie dajemy Ciągle o coś walczył oczywiście dla idei Myślał tak jak my i nie tracił nadziei Że dobre rzeczy na świecie da się jeszcze uratować Tylko trzeba samemu je kontrolować Pierwszy gwóźdź do trumny wbiła jego dziewczyna Gdy pewnego dnia niespodziewanie oznajmiła No wiesz jak jest inne charaktery Ja muszę się wziąć za robienie kariery Słuchał jej uważnie miał kamienny wyraz twarzy Gdy wyszła z mieszkania popłakał się dwa razy Zastanawiał się nad sensem swego istnienia Razem z nią odeszły niektóre piękne marzenia Zabrali mu słońce pierdolone słońce Tak radosne i tak gorące Zabrali mu słońce i poznali z nocą No odpowiedz kurwa powiedz mi po co Zabrali mu wolność i zaufanie Podłączyli do czegoś i zrobili w mózgu pranie Gdy już jakoś się pozbierał wpadł w kolejne gówno Z którego wyjść jest bardzo trudno Rodzice się nim w ogóle nie interesowali I przez cały czas jak powietrze traktowali Mieli przecież kochaną córeczkę Która przypominała łagodną owieczkę Pamiętam jak jeden raz on strasznie się żalił Że nie ma już w nim życia że się wypalił Rozwijanie świadomości to go podniecało Dawało mu energię i nakręcało Potrafił wpierdalać non stop przez dwa tygodnie I po takim mityngu wyglądał okropnie Problemy z ostrością i rozstępy na twarzy Ale ty schudłeś zauważyli nawet starzy Zauważył zmiany także znajomy dentysta Gdy zobaczył jego język uśmiech zniknął mu z pyska Chcieliśmy z Nim pogadać to kazał nam spierdalać Uspokoił się dopiero gdy zaczęliśmy przypalać Zaczął płakać i powtarzać że nie wie co się dzieje Ze coś czy ktoś odbiera mu nadzieję Ojciec go wyrzucił tydzień temu z mieszkania A matka wędruje od szpitala do szpitala Chciałem się dowiedzieć o co mu chodzi Ale kwach już zaczął ostro mu wchodzić Uśmiechnąłem się do Niego i spojrzałem mu w oczy Jego źrenice już nabrały pełnej mocy Spokojnie powiedziałem pamiętasz o co walczyłeś Co mocno kochałeś czego nienawidziłeś Spojrzał na mnie tym już nieobecnym wzrokiem Uśmiechnął się cynicznie i powiedział trochę Miłość i nienawiść to dzieci niewoli Wydane na świat dla lepszej kontroli Nad ludźmi którzy muszą mieć podziały Bo bez nich świat zrobi się zbyt szary Wstał i odszedł bez pożegnania Miesiąc później słuchaliśmy już kazania